?Uczta dla wron. Cienie śmierci? to pierwsza część czwartego tomu sagi ?Pieśni Lodu i Ognia?. Ale tym razem trochę inna niż wszystkie. Co Martin zrobił tym razem? Przekonajcie się!
Wojna Pięciu Królów dobiega końca, a Ród Lannisterów jest pewny swojego zwycięstwa. Tommen zostaje koronowany na króla. Stannis udał się na Mur, aby rozprawić się z dzikimi. Daenerys Targeryen zostaje w Meeren i rządzi jako królowa. Robb Stark został zabity, razem z matką, na weselu u Freyów.
Największą zmianą jest miejsce akcji, zawężone do Siedmiu Królestw, w przeważającej części do Królewskiej Przystani. Jest to zmiana jedyna, ale bardzo duża, o czym piszę w następnym akapicie. Przeciwwagą dla nowych rzeczy są stare i sprawdzone, które na pewno nie zawiodą. I między innymi jest to poznawanie historii Westeros, kawałek po kawałku. Nigdy szybko na jeden raz, ale przez całą powieść systematycznie i regularnie. To bardzo dobry sposób, który daje dużo pole manewru autorowi, a czytelnikom wiele frajdy.
Autor jak gdyby sam założył sobie kajdany. Ograniczył swoją swobodę przeskakiwania z miejsca na miejsce i zamknął się w jednym. To, co dawało przyjemny klimat powieści, teraz zostało wyrzucone. Ale można to jeszcze przeboleć. Gorszym jest fakt, że bohaterowie tacy jak Stannis, Melisandre, Jon, Tyrion czy Daenerys nie występują w tej części lub występują przez pryzmat innych postaci, lecz też bardzo krótko. Nie ma rozdziału, w którym oni by opisywali swoje wydarzenia. Jednak może to zrekompensować Arianne ze Słonecznej włóczni, córka księcia Dorana, bratanica Czerwonej Żmii z Dorne, księcia Oberyna. Poznajemy nowy punkt widzenia, bardzo ciekawy zresztą.
Po znakomitej ?Nawałnicy mieczy? oczekiwałem czegoś więcej, czegoś co znów mnie zachwyci. I doczekałem się tylko w połowie. Fabuła jest dość rozciągnięta, ponieważ trudno opisać wszystkie wydarzenia z jednego miejsca na pięciuset stronach i ciągle utrzymać wartkie tempo.
Przy tym wszystkim, ?Uczta dla wron? nie jest złą powieścią. Po prostu nie dorównuje pozostałym trzem książkom. Jest to dobra część, ale tylko jeśli będziemy patrzeć pod kątem innych autorów. Martin przyzwyczaił nas do bardzo wysokiego poziomu, który teraz opadł. Ale wciąż jest godna polecenia.
Podsumowując, warto przeczytać ?Ucztę dla wron?. Polecam ją zwłaszcza wiernym fanom sagi, którzy, mimo że będą trochę zawiedzeni, to jednak wciąż odnajdą dawną wartką akcję, humor i porywającą fabułę.
Michał Rejmer