KUPUJ
OCENA
Dzisiaj postanowiliśmy podyskutować o książce autorstwa Johna Greena "19 razy Katherine". Czy nazwisko autora jest Wam znane? Nie? A może widzieliście plakaty reklamujące ekranizację bestselleru "Gwiazd naszych wina"? Tak, to właśnie ten człowiek napisał tą powieść! Zapraszamy Was do czytania i podzielenia się z nami Waszym zdaniem!
Michał: Przyznam, że to było moje pierwsze zetknięcie z Johnem Greenem. Nie wiedziałem, co może mnie spotkać, ale słyszałem wiele pozytywnych opinii o tym pisarzu, zwłaszcza, że właśnie do kin wchodziła jego inna powieść "Gwiazd naszych Wina". Nie zawiodłem się, na szczęście. A czy Ty wcześniej zapoznałaś się z jego tytułami?
Marcela: Tak, niedawno miałam możliwość przeczytać właśnie wspomnianą przez Ciebie powieść "Gwiazd naszych wina" oraz pójść na jej ekranizacje. Jest to więc moje drugie spotkanie z tym autorem i mam nadzieję, że nie ostatnie. Jakie wrażenie wywarł na Tobie Johnn Green swą najnowszą opowieścią?
Michał: Cóż, jak najbardziej pozytywne! Bardzo wiele mi się w tej książce podobało. Myślę, że pierwszym czynnikiem jest zdecydowanie lekkość, z jaką czytałem powieść. Jedna noc była dla mnie wystarczającym czasem, aby zacząć i skończyć wspomnianą opowieść. Czy Tobie też tak szybko i ze zdecydowaną łatwością się czytało?
Marcela: To właśnie magia Greena - opowiadać tak pięknie i lekko, by czytelnik z łatwością mógł przeczytać lekturę, a do tego wynieść z niej wnioski i refleksje! Choć powiem szczerze, że według mnie wypadła ciut słabiej, na tle jego pierwszej powieści. Jednak cała historia jest naprawdę intrygująca. Wciąż zastanawiam się, skąd można brać takie pomysły! Sam przyznaj - wymyśliłbyś bohatera, który aż dziewiętnaście razy chodził z dziewczynami o imieniu Katherina? I w dodatku całe swoje nastoletnie życie poświęcił tym dziewięciu literom?
Michał: Nigdy! Pewnie nawet nie przyszłoby mi to na myśl. Skoro już wspomniałaś o bohaterach, to oni też bardzo mi się podobali. Nie byli papierowi - o nie! Wyraźnie dostrzegałem w nich uczucia, czytałem ich myśli, mogłem dostrzec cel, który te wszystkie postacie miały przed sobą. To bardzo pomogło wczuć mi się w klimat całej powieści. Zbudowało nastrój, a tego dość długo nie zapomnę. Jednak, mając porównanie z inną książką tego znakomitego autora, możemy stwierdzić, że jest on wszechstronny - przecież "Gwiazd Naszych Wina", a o niej już mówiliśmy, jest książką do głębi smutną i przejmującą. Z kolei "19 razy Katherine" nie zasmuca tak, jak jej poprzedniczka, co więcej potrafi rozśmieszyć czytelnika. Mnie rozbawiła. A co Ty czułaś, czytając ją?
Marcela: Zdecydowanie świetnie się przy niej bawiłam! Tyle razy się chyba przy książce jeszcze nie śmiałam. Jednak i czasem irytowałam, gdy pojawiały się przekleństwa, które można by jakoś ładniej ująć, albo zwroty tak bezpośrednie. A autor zdecydowanie jest wszechstronny, a do tego potrafi świetnie dotrzeć do młodzieży - zna ich problemy, otoczenie... jakby sam był nastolatkiem. Co do bohaterów - wykreowani dość ciekawie pod względem charakteru. Szczególnie Hassan! Te jego niektóre zwroty - świetne.
Najbardziej jednak mą uwagę zwróciły te dopiski autora na samym dole, wyjaśniające niektóre rzeczy - epickie! Albo aneks na końcu powieści, który wyjaśnia nam te funkcje, jakich używa Colin do swego "Teorematu o zasadzie przewidywalności Katherine". Czyli czytając możemy pouczyć się i matematyki - a to ciekawy zabieg, bo większa część młodzieży uważa ten przedmiot za zło. A Ty, co sądzisz o tym połączeniu?
Michał: Połączenie doprawdy godne geniusza! Ale to w zasadzie mówi nam, że autor nie pracował sam nad tą książką. Było to dla mnie oczywiste, kiedy zacząłem czytać posłowie, którego nie napisał John Green, ale jego przyjaciel, matematyk. Pomagał on Johnowi tworzyć "Teoremat". Ale jest on doskonałym urozmaiceniem. Przecież związki i matematyka - dwie oddzielne, jak się wydawało, rzeczy - zostały, jak już mówiłaś, połączone! A czy realizm był dla Ciebie dostateczny? Dla mnie zdecydowanie tak! Wszystko zostało dopracowane w najmniejszym szczególe ? takie przynajmniej wrażenie odniosłem. A Ty?
Marcela: Realizm? Hm... jak wspomniałeś - wszystko zostało szczegółowo opracowane, ale wydaje mi się, że jednak troszkę mało prawdopodobne jest by coś takiego zdarzyło się na prawdę. W końcu w książce jest dużo zbiegów okoliczności. No i niewiele jest ludzi, którzy układają w głowie anagramy (to strasznie mi się podobało!) i piszą własny teoremat. Wydaje mi się, że jak "Gwiazd naszych wina", to historia, która mogłaby się wydarzyć, tak "19 razy Katherine" troszkę odbiega od rzeczywistości. Mam rację, czy jednak się mylę?
Michał: Czy aby na pewno historia nie mogła się zdarzyć? Cóż, John Green, zanim się ożenił, to został porzucony aż pięćdziesiąt trzy razy! Tak, aż tyle! Więc cóż znaczy ledwie dziewiętnaście porzuceń w obliczu tamtego ogromu? Co więcej, wydaje mi się, że dokładnie 19 spośród 53. dziewczyn, które zostawiły autora, miały na imię właśnie Katherine! Dlatego tak, myślę, że jest to możliwe. Zadam Ci nietypowe pytanie, ale czy jest jakiś cytat, który szczególnie Ci się spodobał?
Marcela: Hm... ale
wiesz, on notorycznie nie podążał za imieniem Katherine, tylko w jego życiu
były różne dziewczyny. A co do cytatu, to mam kilka, ale jeden to mój ulubiony
- "Książki to notoryczni Porzucani: gdy je odkładasz, mogą na ciebie
czekać wiecznie, a gdy poświęcasz im uwagę, zawsze odwzajemniają twoją miłość."
Taka zupełnie inna perspektywa, a jakże prawdziwa.
A Ty masz jakieś uwagi do książki? Czy uważasz, że wszystko jest "na
miejscu" i nic nie wymaga poprawki?
Michał: Dokładnie tak uważam. Skoro doszliśmy do końca, zaproponuję swoją ocenę - 9. Tak, dziewięć to dobra ocena. Nie daję 10, ponieważ tę ocenę rezerwuję dla czegoś lepszego. Chociaż jestem kontent z "19 razy Katherine", to jednak czegoś mi brakowało. Nie wiem czego, nie potrafię tego określić, ale w pewien sposób była ona niepełna. A Ty, jak oceniasz?
Marcela: Cóż u mnie tym razem Green dostaje liche 8, bo tak, jak Tobie brakło mi tego "czegoś". Taka troszkę prosta historia, a po tym autorze spodziewałam się więcej. No i te wulgaryzmy mnie irytowały. Książka dobra, lecz niestety nie bardzo dobra. Ale można, dzięki niej miło spędzić czas w wakacje i pośmiać się do rozpuku.
Michał: Niech będzie 8, w takim razie. Na pewno nie jest to zła ocena, a przecież i tak warto przeczytać tę powieść. Owszem, w wakacje można ją poczytać, ale polecam ją też wszystkim załamanym rozstaniami. Na pewno Wam pomoże! Tymczasem żegnamy się już, a ja dziękuję Ci za przemiłą rozmowę, Marcelo!
Rozmawiali: Marcelina Pomper i Michał Rejmer