Skąd się wzięła ta płyta? Robert Litza Friedrich w zapowiedzi płyty wyjaśnia dziwaczną nazwę - wzięła się ona od słów "punk rockers", czyli ludzi grających punk rocka. Jak dzieciaki sprawdziły się w tej roli?
Jako dzieciak słuchałem Arki Noego - teraz odstawiłem ją na bok - po prostu z niej wyrosłem. Natrafiwszy jednak na krążek z coverami kapel punkowych z poprzedniego stulecia, postanowiłem wrócić na chwilę, usłyszeć i na własne uszy przekonać się jak wypadła płyta. Tak różna od tego co do tej pory nagrywał zespół.
Płytę otwiera piosenka Tiltu "Runął już ostatni mur". Już od pierwszych uderzeń w struny słyszę, że płyta nie będzie "lekkiego kalibru". Na szczęście już po kilku sekundach, gdy do ciężkiego brzmienia dołączają dziecięce głosiki rozjaśniające barwę płyty. Numer zdecydowanie pozytywny. Na płycie znalazły się także inne piosenki legend polskiego punka takich jak Izrael, Armia, Brygada Kryzys czy nawet nieśmiertelny Dezerter. Ponadto na krążku usłyszymy covery Klaus Mittwoch z płyty pod tym samym tytułem, uważanej przez niektórych za "najlepszą płytę w historii polskiego rocka", Oddziału Zamkniętego, Perfectu czy mniej znanego L4.
Niestety - przesłanie tekstów zostało zupełnie zatracone przez pozytywnie zbudowany klimat instrumentalno-wokalny. Większość z tych piosnek (np. "Spytaj milicjanta" grupy Dezerter) było manifestem, aktem buntu wymierzonym w ówczesną władzę komunistyczną. Bardzo fajnie, że dzieciaki sięgnęły po ten materiał, ale nie mogły nie znając realiów PRL-u dobrze oddać charakteru tych piosenek. Płyta jest dla mnie raczej zachętą do sięgnięcia po oryginał niż przejawem buntu. Przyjemnie się jej słucha, ale sądzę, że słuchacze, do których jest skierowana, nie zrozumieją wydźwięku tych piosenek. Mimo to oceniam ją pozytywnie - całkiem fajny materiał.
Paweł Garczyk - członek młodzieżowej redakcji Papierowego Psa